30 maja o godzinie 21:22 polskiego czasu z Przylądka Canaveral wystartowała rakieta Falcon 9, na której szczycie znajdował się statek Crew Dragon, w którym znajdowali się astronauci Bob Behnken oraz Doug Hurley. To początek czegoś nowego.

Ale po kolei.

Pierwsze podejście do załogowego startu Crew Dragona miało miejsce w środę, ale niesprzyjające warunki pogodowe sprawiły, że na kilkanaście minut przed startem podjęto decyzję o przełożeniu misji. Choć prognozy pogody na sobotę wskazywały jedynie 50% szans na korzystne warunki pogodowe, to jednak tym razem się udało. Jeżeli przespaliście i nie włączaliście przez ostatnie godziny żadnej stacji telewizyjnej, to poniżej możecie zobaczyć jak wyglądał start.

Początek ery komercjalizacji kosmosu

Wbrew pozorom start Crew Dragona, choć był wydarzeniem bardzo ważnym, nie był przełomowy. Zanim przewiniecie do sekcji komentarzy, aby mnie za to stwierdzenie zbesztać, pozwólcie mi wytłumaczyć co mam na myśli.

Tak, mieliśmy do czynienia z bardzo ważnym wydarzeniem dla sektora kosmicznego. Jakby nie patrzeć, wczorajszy lot był pierwszym lotem testowym zupełnie nowego statku kosmicznego od ponad 40 lat. Był to także pierwszy załogowy lot kosmiczny realizowany z terytorium Stanów Zjednoczonych od 2011 r. kiedy to zakończono program promów kosmicznych, dzięki czemu Amerykanie w końcu, po niemal dziesięcioletniej przerwie, mają swój własny środek transportu na Międzynarodową Stację Kosmiczną i już nie są zależni od rosyjskich cen i rosyjskich statków Sojuz.

Dalsza (bardziej kontrowersyjna i ciekawsza) część tekstu, w pełnym artykule na portalu Spider’s Web.

KLIKNIJ TUTAJ