Równo tydzień temu (10 marca) na polskim rynku księgarskim nakładem Wydawnictwa Muza ukazała się książka autorstwa Paula Dye’a pt. Houston, lecimy! Czy warto po nią sięgnąć?

Paul Dye przez ponad 30 lat pracował na stanowisku dyrektora lotów w Centrum Lotów Kosmicznych im. Lyndona Johnsona w Houston. Jego praca przypadła na fascynujący okres realizacji programu wahadłowców kosmicznych. W trakcie swojej pracy miał okazję brać udział w 39 misjach wahadłowców. Gdy w 2013 r. odchodził na emeryturę, był najdłużej pełniącym stanowisko dyrektorem lotów w NASA. Można by pomyśleć, że w tak długim przedziale czasu autor musiał doświadczyć zarówno wielu sukcesów, jak i porażek, sytuacji euforycznych i skrajnie stresujących. I tak faktycznie było. Nic zatem dziwnego, że już na emeryturze Paul Dye postanowił spisać swoją historię.

Książka pt. Houston, lecimy! autorstwa Paula Dye’a to lektura nieoczywista, która może przypaść do gustu szerokiemu gronu czytelników. Z jednej strony znajdziemy na niej doskonale poprowadzoną, emocjonującą opowieść o tym, jak wyglądały loty promów kosmicznych z perspektywy osób dbających o bezpieczeństwo załogi w centrum kontroli misji, a z drugiej strony osoby fascynujące się astronautyką w tejże opowieści znajdą multum szczegółowych informacji niedostępnych praktycznie nigdzie indziej.

Niezależnie zatem od tego czy masz nadzieję na doskonały thriller trzymający w napięciu i opisujący zarządzanie kryzysowe, gdy na pokładzie promu kosmicznego coś idzie nie tak, czy też raczej liczysz na ogrom wiedzy o procedurach jak i szczegółach technicznych budowy promu kosmicznego – obie te rzeczy bez problemu znajdziesz podczas lektury.

Sama książka zaczyna się mocnym akcentem. Autor rzuca czytelnika od razu na głęboką wodę, rozpoczynając swoją opowieść od opisu dnia, który tylko na początku wydaje się kolejnym rutynowym dniem w centrum kontroli misji. Spadek ciśnienia powietrza na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej sprawia, że natychmiast trzeba wdrożyć procedurę poszukiwania przyczyn i miejsca wycieku, a jednocześnie poszukiwania potencjalnych rozwiązań. Od samego początku zaczyna się zatem rozważanie, czy załoga stacji powinna przenieść się do promu Atlantis i wrócić na Ziemię? Pytanie jednak gdzie miałaby wylądować.

W toku prac okazuje się jednak, że źródło wycieku nie znajduje się na pokładzie ISS, a na pokładzie podłączonego do niej promu kosmicznego Atlantis. To znacznie większy problem, bowiem w trakcie każdej innej misji wahadłowca rozwiązaniem mogłoby być wysłanie na orbitę drugiego wahadłowca, którym załoga mogłaby wrócić na Ziemię. W takcie każdej innej, ale nie tej. To była bowiem ostatnia misja ostatniego wahadłowca w programie i żadnego zapasowego promu na Ziemi już nie było. Porażka oznaczała porzucenie promu, który miałby spłonąć w atmosferze i powolne sprowadzanie załogi na Ziemię za pomocą statków Sojuz na przestrzeni ponad roku.

Ta wciągająca anegdota na początku robi swoje – całkowicie wciąga Czytelnika w atmosferę panującą w centrum kontroli misji. Uczucie to nie mija nawet w momencie, w którym czytelnik dowiaduje się, że jest to tylko symulacja, jaką trzeba było zrealizować w Houston, aby przygotować cały zespół kontroli misji na najgorsze.

Houston, lecimy! to świetnie napisana historia promu kosmicznego, jednego z największych osiągnięć technicznych XX wieku. Mowa wszak o samolotopodobnym urządzeniu, które jednocześnie musiało osiągać prędkość 25-krotnie większą od prędkości dźwięku, znosić niewiarygodnie przeciążenia, tolerować ekstremalnie niskie temperatury przestrzeni kosmicznej, aby chwilę później znosić ekstremalnie wysokie temperatury podczas wlotu w ziemską atmosferę. W trakcie lektury autor przeprowadzi Cię przez największe sukcesy, największe porażki, euforię i tragedie związane z próbami podboju przestrzeni kosmicznej. Niczego ciekawszego na rynku księgarskim obecnie nie znajdziecie. Polecam!


Tytuł: Houston, lecimy! Podbój kosmosu oczami człowieka, który 40 lat pracował w NASA i dowodził naziemną kontrolą lotów

Autor: Paul Dye

Stron: 414

Wydawnictwo: Muza

Link: Empik