Kurczenie się rozmiarów Wielkiej Czerwonej Plamy (GRS, Great Red Spot) na Jowiszu dobrze udokumentowano zdjęciami wykonanymi na przestrzeni ostatniej dekady. Niemniej jednak badacze twierdzą że nie ma żadnych dowodów na to, że antycyklon jako taki także zmienił rozmiary czy intensywność.

Philip Marcus z University of California w Berkeley, wyjaśnił dlaczego zdjęcia wykonane przez astronomów – zarówno zawodowych jak i amatorów – nie mówią wszystkiego o Wielkiej Czerwonej Plamie. Jego wykład pt. The Shedding of Jupiter’s Red Flakes Does Not Mean It Is Dying, został wygłoszony 25 listopada podczas dorocznego spotkania American Physical Society w Seattle.

Marcus twierdzi, że widoczne chmury ukrywają prawdziwe rozmiary i wir Wielkiej Czerwonej Plamy. Wiosną 2019 roku obserwatorzy sfotografowali duże czerwone „płatki” odrywane od znanej czerwonej plamy, jednak Marcus twierdzi, że odrywanie płatków to bardzo naturalny stan cyklonu przykrytego chmurami, i w żaden sposób nie wskazuje na zmierzch Wielkiej Czerwonej Plamy.

„Nie sądzę, aby plamie cokolwiek groziło” dodaje. „Parafrazując Marka Twaina 'Pogłoski o jej śmierci okazały się przesadzone'”.

„Utrata niestrawionych chmur przez GRS wskutek zderzeń z punktami stagnacji nie oznacza końca GRS”. mówi. „Bliskość punktów stagnacji do GRS w maju i czerwcu nic nie zmienia. Powstawanie małych wirów na wschodzie, północnym wschodzie od GRS wiosną 2019 roku i ich późniejsze włączenie w strukturę GRS oznaczają, że nic istotnego się nie zmienia”.

Marcus zaznacza, że wtórna cyrkulacja, napędzana przez ogrzewanie i chłodzenie nad i pod wirem, pozwala Wielkiej Czerwonej Plamie istnieć przez kolejne stulecia i zwalczać rozpraszanie energii przez lepkość, turbulencje i utraty ciepła.

Źródło: American Physical Society