Ponad czterdzieści sześć lat temu z Przylądka Canaveral w odstępie dwóch tygodni wyniesione zostały w przestrzeń kosmiczną sondy Voyager 1 i Voyager 2. Wtedy jeszcze ich celem było zbadanie Jowisza i Saturna. Nikt się wtedy nie spodziewał, że sondy wciąż będą komunikowały się z Ziemią w XXI wieku. Tymczasem powoli zbliżamy się do ćwierci tego wieku, a Voyagery nadal wysyłają na Ziemię dane, a nawet nasłuchują danych wysyłanych do nich z Ziemi.

Tak naprawdę obie sondy już dawno opuściły Układ Słoneczny i znalazły się w przestrzeni międzygwiezdnej. Mimo tego specjaliści z NASA z determinacją starają się jak najdłużej utrzymać kontakt z obiema sondami. Z tego też powodu zaledwie kilka dni temu w kierunku obu podróżników wysłano… aktualizację oprogramowania. Jeden fragment aktualizacji skupia się na uszkodzonych danych z Voyagera 1, które zaczęły docierać do Ziemi w ubiegłym roku. Drugi, ważniejszy element to polecenia, których wykonanie zapobiegnie zbieraniu się smaru w dyszach silników. Dzięki wykonaniu obu procedur naukowcy będą mogli utrzymać kontakt z sondami możliwie długo, być może aż do 2030 roku.

Skąd się wzięły problemy?

W 2022 roku kontrolerzy misji na Ziemi zaczęli otrzymywać od Voyagera 1 dziwne dane pochodzące z systemu odpowiedzialnego za kontrolę orientacji sondy w przestrzeni kosmicznej (AACS). To poważny problem, bowiem to właśnie AACS odpowiada za to, aby antena na pokładzie sondy stale skierowana była w stronę Ziemi. Dogłębna analiza danych pozwoliła ustalić, że sam AACS działa prawidłowo, natomiast produkowane przez niego dane telemetryczne, zanim trafią na Ziemię, przechodzą przez przestarzały komputer pokładowy Voyagera i to najprawdopodobniej on odpowiada za nieprawidłowe dane.

Aktualizacja oprogramowania została wysłana najpierw w kierunku sondy Voyager 2. Teraz zostanie wysłana także w kierunku Voyagera 1, gdzie dotrze po około 20 godzinach podróży.

Naukowcy zwracają uwagę na fakt, że obie sondy mogą korygować swoją orientację w przestrzeni za pomocą silników. Jednak każde uruchomienie silników prowadzi do odkładania się osadów w przewodach doprowadzających paliwo do silników. Problem w tym, że po niemal pięciu dekadach pracy, tych osadów nagromadziło się tam na tyle dużo, że inżynierowie obawiają się, że wkrótce przewody mogą się zapchać na stałe. Stąd też w ostatnich tygodniach badacze zmienili tryb ich pracy i za każdym uruchomieniem silników sonda będzie obracała się bardziej, tak aby można było ograniczyć częstotliwość włączania silników.


Obserwuj nas na WhatsAppie! Nie ominie cię żaden artykuł.

KLIKNIJ TUTAJ