Trzeba mieć naprawdę nerwy ze stali, aby być astronautą chętnym do tego, aby polecieć na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej na pokładzie statku kosmicznego Starliner. Dwójka astronautów, którzy zostali wybrani do pierwszego testowego lotu załogowego, czeka na swój start już od kilku dobrych lat. W tym czasie wielokrotnie było już blisko startu, jednak za każdym razem pojawiał się nowy problem, i start trzeba było przełożyć. Nie inaczej jest teraz.

Po wielokrotnych próbach przesunięcia startu o kilka godzin, jeden dzień, trzy dni, tydzień, 22 maja pojawiła się w końcu nowa data planowanego startu. Jeżeli wszystko pójdzie dobrze — w tym przypadku nie ma na to absolutnie żadnej gwarancji — Starliner wystartuje w podróż na pokład stacji kosmicznej już 1 czerwca. To „jeżeli” jest tutaj jednak istotne. Jak na razie NASA nie podjęła jeszcze ostatecznej decyzji. Jeżeli i tym razem do startu nie dojdzie, tradycyjnie wyznaczono zapasowe terminy 2, 5 i 6 czerwca.

Butch Wilmore oraz Suni Williams to astronauci, którzy będą mieli okazję wykonać „jazdę testową” Starlinerem umieszczonym na szczycie rakiety Atlas V dostarczonej przez United Launch Alliance (ULA). Jeżeli faktycznie dojdzie do startu rakiety, po fazie tranzytu statek zacumuje do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Astronauci spędzą na pokładzie orbitalnego laboratorium około 8 dni, po czym powrócą na Ziemię, gdzie wylądują na spadochronach na pustyni w zachodniej części Stanów Zjednoczonych.

Można założyć, że astronauci wiedzą doskonale już co robić. Jakby nie patrzeć 6 maja było już blisko startu i astronauci wykonali wszystkie procedury i znajdowali się już na pokładzie statku, gdy pojawiła się usterka jednego z zaworów w górnym stopniu rakiety i odliczanie do startu trzeba było przerwać, a rakieta ze stanowiska startowego musiała zostać przetransportowana do hangaru.

Jak się okazało, na pokładzie statku także pojawiła się usterka. W Starlinerze dostrzeżono wyciek helu z kołnierza jednego z silników. To właśnie ta usterka doprowadziła do kolejnych opóźnień w kolejnych dniach.

„W ciągu ostatnich dwóch tygodni wspólne zespoły NASA, Boeinga i ULA przeprowadziły wiele wyjątkowych analiz i testów w celu wymiany zaworu samoregulującego Centaur i usunięcia problemu nieszczelności kolektora helu w module serwisowym Starliner”

– informują przedstawiciele agencji.

Nie ma co ukrywać, wszyscy są już zmęczeni operą mydlaną związaną z uwielbiającym wprost usterki Starlinerem. Czas najwyższy, aby statek ten dołączył w końcu do Crew Dragona i rozpoczął realizację regularnych lotów załogowych na pokład ISS. Problem jednak w tym, że właśnie taka presja może doprowadzić do tragedii. Jakby nie patrzeć, stracić ładunek zawsze można, ale ludzi już nie. Dlatego trzeba się uzbroić w cierpliwość i czekać. Lepiej, aby lot się opóźnił, niż aby doszło do tragedii.