Myślenie o niezwykle trudnej wyprawie na Marsa, w momencie gdy na własnej skórze odczuwamy, jak niezwykle trudne jest powtórzenie wyczynu lotu na Księżyc, może wydawać się bujaniem w obłokach. Z drugiej jednak strony, ktoś musi planować na odległą przyszłość. Skoro przygotowanie takiej misji może zająć długie dekady, to lepiej zacząć jak najwcześniej.

Problemy z realizacją programu Artemis, wynikające po części z opóźnienia SpaceX w opracowaniu rakiety Starship, dostarczeniem jej na orbitę, opracowaniem całej palety dodatkowych technologii i w końcu przygotowaniem wersji zdolnej do lądowania i startu z powierzchni Księżyca sprawiają, że NASA zastanawia się, czy w realizacji załogowych misji marsjańskich warto polegać na partnerach komercyjnych, szczególnie takich, których szefowie/właściciele mają według mediów coraz poważniejsze problemy z narkotykami.

Z drugiej strony jednak trzeba rozważyć, czy NASA ma szansę poradzić sobie bez takich graczy, jak SpaceX. Jakby nie patrzeć, jeżeli Starship poleci, doleci na orbitę i za jakiś czas regularnie będzie kursował między orbitą a powierzchnią Ziemi, to SpaceX będzie posiadał najbardziej zaawansowany i zarazem najtańszy system, który przynajmniej w teorii mógłby być zdolny do lotów na Marsa i z powrotem.

NASA już jakiś czas temu utraciła większość swoich wcześniejszych zdolności. Od czasu uziemienia wahadłowców kosmicznych, NASA polega na… SpaceX w kwestii dostarczania astronautów na pokład Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Gdyby nie firma Elona Muska, Amerykanie skazani by byli na płacenie kolosalnych pieniędzy Rosjanom za transport astronautów na orbitę. To także SpaceX wynosi liczne ładunki dla departamentu obrony. Skafandry kosmiczne? Przygotowuje je prywatna firma Axiom Space. Można zatem powiedzieć, że bez partnerów komercyjnych NASA niewiele mogłaby zrobić.

W ostatnich dniach Laboratorium Napędu Odrzutowego wystosowało zaproszenie (w formie 500-stronicowego dokumentu) do podmiotów komercyjnych, do zaprezentowania potencjalnych sposobów rozszerzenia programów komercyjnych także na Czerwoną Planetę. Krótko mówiąc, NASA szuka pomysłów na misje marsjańskie realizowane z udziałem podmiotów komercyjnych. Skoro bowiem SpaceX buduje Starshipa, Boeing buduje statek Starliner, a Blue Origin buduje lądownik Blue Moon i stację kosmiczną Orbital Reef, to agencja musi wykorzystać ich potencjał do obniżenia kosztów przy zachowaniu wymaganego poziomu bezpieczeństwa misji.

Konkretnie NASA szuka pomysłów na sposoby dostarczenia różnego rodzaju ładunków na Marsa. Chodzi konkretnie o ładunki o masie do 20 kg oraz do 1300 kg. JPL poszukuje także nowych sposobów usprawnienia komunikacji między Ziemią a Marsem.

Biorąc pod uwagę, że w całym dokumencie znalazły się tylko dwie wzmianki o SpaceX, jasne jest, że agencja kosmiczna celowo stara się pozostawić otwarte drzwi dla innych graczy w prywatnym przemyśle kosmicznym. Pytanie tylko, czy jakieś podmioty podejmą to wyzwanie, zważając na fakt, że koszty będą ogromne, a zysk komercyjny — przynajmniej w początkowej fazie — mierny.

Warto tutaj podkreślić, że zważając na to, że za propozycje misji NASA płaci jedynie 200 000 dol., to jest to jak na razie jedynie sprawdzanie możliwości i bardzo wstępne zastanawianie się nad tym, jak w ogóle podejść do tematu Czerwonej Planety. O misji załogowej z pewnością w tej połowie wieku na pewno możemy zapomnieć.