Chciałoby się krzyknąć BINGO! W końcu powstała książka opisująca to czego na rynku księgarskim jeszcze nikt nie opisał. Jak zaczynamy buszować po księgarniach w poszukiwaniu „czegoś dla miłośnika astronomii” to trafiamy na zalegające na półkach kolejne książki, z których dowiemy się jak rozpoznawać gwiazdozbiory na niebie, jakiego teleskopu użyć i jak rozpocząć obserwacje nieba. I tak – takie książki są potrzebne, ale szczerze mówiąc amatorskie obserwacje nieba to nie cała astronomia, a jedynie jej niewielki wycinek.

Od dawna jednak poszukiwałem książki – i sądzę, że nie byłem w tym sam – opisującej historię eksploracji przestrzeni kosmicznej za pomocą sond automatycznych. Gdy teraz na co dzień zasypywani jesteśmy zdjęciami wykonywany przez sondy krążące wokół Wenus, Jowisza, Saturna czy przez łaziki kilometrami przemierzające kolejne kratery na Marsie, czasami zaczynamy (przynajmniej ja) zastanawiać się w jaki sposób doszliśmy do takiego poziomu, jaką drogę musieliśmy przejść, aby tak fenomenalne osiągnięcia nauki na tyle spowszedniały, że regularnie pomijane są w mediach jako nieistotne dla szerokiej publiczności. Co więcej, obraz eksploracji kosmosu został na tyle wypaczony przez popularną kulturę, że powszechnie wydaje się, że wysłanie kolejnej sondy na Marsa czy do Jowisza to nic nowego i tak naprawdę nie ma tu żadnego ryzyka ani ekscytacji – praca jak praca.

Dzięki dr Krzysztofowi Ziołkowskiemu w końcu na rynku pojawiła się książka, która całkowicie wypełnia tę niesamowitą lukę. Dr Ziołkowski większą część swojego życia spędził obserwując niesamowity postęp ludzkości w zakresie wysyłania sond w przestrzeń kosmiczną. Gdy pierwsze sputniki wychodziły ponad ziemską atmosferę – studiował już astronomię, a później przez wiele lat trzymał rękę na pulsie eksploracji kosmosu jako pracownik Centrum Badań Kosmicznych Polskiej Akademii Nauk. Kto zatem lepiej opowie o historii badań niż osoba, która cały ten fenomenalny okres rozwoju obserwowała na co dzień?

Szczerze powiedziawszy za lekturę książki zabierałem się z wysokimi wymaganiami. Od dawna bowiem zastanawiałem się jak taka książka powinna wyglądać i nawet już jakiś plan gdzieś mi po głowie krążył. Mimo to, książka mnie zaskoczyła bardzo pozytywnie. Chronologiczny opis kolejnych prób, kolejnych porażek, można nawet powiedzieć – istny zapis niezniszczalności naukowców, którzy po każdej kolejnej porażce podnosili się, udoskonalali swoje urządzenia i próbowali po raz kolejny – czyta się jak powieść przygodową.

Nie wspomnę już o tym, że czytając taką książkę większość czytelników (ponownie, także ja) uświadomi sobie bezkres swojej ignorancji w temacie. O iluż to misjach w życiu nie słyszałem do teraz to nawet nie będę się przyznawał.

Na ponad 350 stronach znajdziecie przegląd wszystkich misji kosmicznych wysłanych z Ziemi w kierunku planet Układu Słonecznego. Naprawdę warto dokładnie prześledzić historię badań kosmicznych, aby skupiając się na szczegółach zobaczyć „big picture”, uświadomić sobie jak dużym wyzwaniem było i wciąż jest zdalne badanie odległych globów.

Poza Ziemię. Historia lotów międzyplanetarnych to fascynująca opowieść i chyba najlepsza pozycja jaką w tym roku czytałem (a kilkanaście sztuk już się uzbierało).

Ale jak to mówią: recenzja nie jest recenzją jeżeli są w niej same plusy. Wszystko musi mieć swoje minusy i także tutaj udało mi się znaleźć kilka. Na szczęście nie tyczą się one treści a formy, co z pewnością w drugim wydaniu będzie można poprawić.

Od pierwszego wzięcia książki do ręki odnoszę wrażenie, że wydawca – być może z pobudek ekologicznych – strasznie oszczędza papier. 🙂 Naprawdę rzadko się zdarza, aby ktoś zaczynał nowy rozdział od samej góry strony, nie dając żadnej przestrzeni do oddychania. Układ strony jest taki, że tekst pożera każde możliwe wolne miejsce: marginesy praktycznie nie istnieją. W takiej sytuacji nie pomagają nawet liczne fotografią (swoją drogą fenomenalne!), bo czytelnik po prostu czuje się przytłoczony ilością tekstu upchniętego na stronę. Przy 360 stronach wydaje mi się, że można było dorzucić jeszcze dodatkowe 10% objętości, aby zachować przejrzysty i przyjemny dla oka układ strony.

Aha, no i ta reklama CBK PAN upchnięta na drugą stronę okładki….. w czasopiśmie to naturalne, ale w książce po prostu nie przystoi, szczególnie w tak dobrej. 😉

Niemniej jednak, biorąc wszystko pod uwagę – bardzo się cieszę, że Puls Kosmosu mógł objąć Patronat medialny nad tą książką, bo jest to prawdziwa skarbnica wiedzy o jednej z najbardziej ekscytujących dziedzin nauki i z wielką przyjemnością mogę ją polecić każdemu miłośnikowi kosmosu.

Dla wciąż niezdecydowanych – polecam przesłuchanie w wolnej chwili wywiadu z dr Ziołkowskim, jakiego udzielił Cezaremu Łasiczce 😉 w radiu Tok FM.


Tytuł: Poza Ziemię. Historia lotów planetarnych

Autor: Krzysztof Ziołkowski

Stron: 370

Wydawnictwo: Wydawnictwo Naukowe PWN

Link: https://ksiegarnia.pwn.pl/Poza-Ziemie…,708167693,p.html