W historii chyba każdego miłośnika astronomii nadchodzi ten moment, w którym zaczyna się on/ona zastanawiać nad tym, czy dożyje realizacji misji przedstawianej przez kolejną agencję kosmiczną. Nie, nie. Nie chodzi o bzdury w stylu załogowej misji marsjańskiej, a o zwykłą, bezzałogową misję, jakich było już wiele. U mnie ten moment nadszedł teraz.
Czy w naszym Układzie Słonecznym istnieje życie poza Ziemią? Na to pytanie Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) chce poszukać odpowiedzi, kierując swoją uwagę na Enceladusa – niewielki, lecz niezwykle intrygujący księżyc Saturna. To właśnie on znalazł się w centrum programu Voyage 2050, zakładającego realizację najważniejszych misji naukowych ESA w drugiej połowie XXI wieku.
Enceladus od lat uchodzi za jeden z najciekawszych obiektów do badań astrobiologicznych. Choć ma zaledwie 500 kilometrów średnicy, skrywa pod grubą warstwą lodu globalny ocean w stanie ciekłym. O jego istnieniu świadczą potężne gejzery wody i lodowych cząsteczek wyrzucane w przestrzeń kosmiczną przez szczeliny w okolicach południowego bieguna – tzw. pasy tygrysie.
Pierwsze dowody na ten niezwykły fenomen dostarczyła już sonda Cassini, która w latach 2005–2017 wielokrotnie mijała księżyc podczas swojej misji wokół Saturna. Obrazy i pomiary ujawniły, że wyrzucane pióropusze zawierają nie tylko wodę, ale również metan i inne związki chemiczne. W 2023 roku Kosmiczny Teleskop Jamesa Webba zaobserwował strumień sięgający ponad 10 tysięcy kilometrów w przestrzeń międzyplanetarną – dowód na to, że procesy wewnętrzne Enceladusa mają potężną siłę.

To właśnie obecność metanu budzi największe emocje wśród naukowców. Według badań opublikowanych w Nature Astronomy, trudno wyjaśnić tak duże ilości tego gazu procesami niebiologicznymi. Skoro więc metan na Ziemi często wiąże się z działalnością mikroorganizmów, powstaje pytanie: czy podobne życie może rozwijać się również w ukrytym oceanie Enceladusa?
ESA chce sprawdzić tę hipotezę za pomocą nowej misji, której szczegóły zaprezentowano podczas wspólnej konferencji Europlanet Science Congress i Division for Planetary Sciences w Helsinkach.
Projekt zakłada wysłanie zarówno orbitera, jak i lądownika. Orbiter nie ograniczy się do obserwacji – będzie przelatywał przez lodowe pióropusze i pobierał próbki materii, by analizować ich skład chemiczny bezpośrednio na miejscu. Lądownik z kolei miałby zbadać powierzchnię księżyca z bliska.
Wstępny harmonogram misji jest niezwykle ambitny. Start planowany jest w 2042 roku na pokładzie dwóch rakiet Ariane 6 w największej konfiguracji. Podróż do Saturna potrwa ponad dekadę, więc przybycie sondy na orbitę Enceladusa przewiduje się na 2053 rok. Lądownik, po serii przelotów i analiz z orbity, mógłby wylądować na powierzchni dopiero około 2058 roku. To właśnie te aspekty doprowadziły do moich refleksji z początku tekstu.
Choć perspektywa sięga kilku dekad, stawka jest ogromna. Odkrycie choćby najprostszych form życia w oceanie ukrytym pod lodem Enceladusa nie tylko zrewolucjonizowałoby naukę, ale także znacząco zwiększyło prawdopodobieństwo, że inteligentne cywilizacje istnieją również poza naszym Układem Słonecznym. Misja ESA, obok podobnych planów dotyczących Europy – księżyca Jowisza – staje się więc jednym z kluczowych kroków w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie, które od wieków fascynuje ludzkość: czy jesteśmy we wszechświecie sami?
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.