Międzynarodowa współpraca kosmiczna stoi w obliczu poważnych wyzwań. Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) z niepokojem obserwuje sytuację budżetową w Stanach Zjednoczonych, gdzie zaproponowane cięcia wydatków na NASA mogą mieć dalekosiężne skutki dla wspólnych projektów naukowych. Niektóre z najbardziej ambitnych misji ESA mogą zostać opóźnione, ograniczone lub nawet zawieszone.
Propozycja budżetowa administracji prezydenta Trumpa na rok fiskalny 2026 zakłada aż 24-procentową redukcję finansowania NASA. Choć 16 z 19 wspólnych misji ESA i NASA ma pozostać stabilnych, trzy z nich są szczególnie zagrożone: kosmiczne obserwatorium fal grawitacyjnych LISA, misja Wenus EnVision oraz zaawansowany teleskop rentgenowski NewAthena.
Jak poinformowała Carole Mundell, dyrektor ds. nauki ESA, te trzy flagowe projekty mogą wymagać „działań naprawczych” — od zmian technologicznych po całkowitą restrukturyzację — jeśli amerykańskie wsparcie finansowe zostanie ograniczone lub opóźnione. ESA już teraz analizuje możliwość zastąpienia kluczowych komponentów NASA technologiami europejskimi, co jednak może oznaczać znaczne dodatkowe koszty i ryzyko.
Podczas konferencji prasowej 12 czerwca dyrektor generalny ESA, Josef Aschbacher, podkreślił, że sytuacja pozostaje dynamiczna. Negocjacje budżetowe w Waszyngtonie wciąż trwają, dlatego żadna decyzja nie jest jeszcze ostateczna. Niemniej jednak, ESA przygotowuje się na różne scenariusze, aby uniknąć paraliżu działań naukowych.
Ważnym momentem może okazać się listopad 2025 roku, kiedy ESA zorganizuje własne spotkanie budżetowe — prawdopodobnie zanim amerykański Kongres podejmie ostateczną decyzję w sprawie finansowania NASA. W związku z tym agencja może być zmuszona podejmować kluczowe decyzje organizacyjne i finansowe w oparciu o przypuszczenia, a nie twarde dane.
Poza LISA, EnVision i NewAthena, zagrożenie dotyczy również innych projektów. Przykładem jest łazik marsjański Rosalind Franklin, wcześniej znany jako ExoMars. NASA miała dostarczyć m.in. jednostkę grzewczą radioizotopową, silnik hamowania aerodynamicznego oraz wyrzutnię. Bez udziału USA ESA może być zmuszona samodzielnie opracować te rozwiązania — to zaś mogłoby opóźnić start planowany na 2028 rok i znacząco zwiększyć koszty misji.
Pod znakiem zapytania stoi także przyszłość satelity Sentinel-6C, będącego następcą planowanego do startu 16 listopada 2025 r. satelity Sentinel-6B. Josef Aschbacher przypomniał, że misje Sentinel-6 mają również symboliczne znaczenie — nazwano je na cześć Michaela Freilicha, byłego dyrektora NASA, co podkreśla głębię i wartość partnerstwa transatlantyckiego. Utrata wsparcia dla kolejnego satelity z tej serii uderzyłaby nie tylko w naukę, ale też w ducha międzynarodowej współpracy.
ESA podejmuje obecnie działania mające na celu zwiększenie swojej technologicznej niezależności i odporności na wstrząsy budżetowe ze strony partnerów. Ostateczny los zagrożonych misji zależeć będzie jednak od decyzji politycznych i finansowych podejmowanych w nadchodzących miesiącach. Do tego czasu agencja musi działać ostrożnie, balansując między naukową ambicją a nieuniknionym pragmatyzmem.