Szybko ten czas leci. Już rok bowiem minął od problematycznego, pełnego „przygód” lotu statku CST-100 Starliner do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. Mimo tego wciąż nie ma decyzji o przyszłości tego nieszczęsnego pojazdu kosmicznego. Pomimo oficjalnego zakończenia misji i pomyślnego dokowania do Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS), liczne usterki techniczne, które pojawiły się po drodze, opóźniają dalsze kroki. NASA nie ogłosiła jeszcze czy, kiedy i w jakiej formie odbędzie się kolejny lot Starlinera, ani czy na jego pokładzie znajdą się astronauci.
W czasie załogowego lotu testowego (Crew Flight Test, CFT), który odbył się w 2024 roku, kapsuła napotkała poważne problemy z układem napędowym — doszło do awarii silników oraz wycieków helu. Choć misja zakończyła się sukcesem, a statek przycumował do ISS, problemy techniczne były na tyle poważne, że zagroziły zdolności kapsuły do bezpiecznego przeprowadzenia manewrów. Z tego względu podjęto decyzję o sprowadzeniu Starlinera z powrotem na Ziemię bez załogi, a astronauci Suni Williams i Butch Wilmore musieli wydłużyć swój planowany na dwa tygodnie pobyt na ISS do dziewięciu miesięcy i wrócić na Ziemię dopiero w marcu i to na pokładzie kapsuły Crew Dragon firmy SpaceX.
NASA zapowiada, że zanim Starliner zostanie certyfikowany do rutynowych lotów, potrzebny będzie jeszcze co najmniej jeden lot demonstracyjny — załogowy lub bezzałogowy. Jednak z uwagi na napięty grafik misji na ISS oraz trwające analizy przyczyn awarii, taki lot nie odbędzie się wcześniej niż pod koniec 2025 lub na początku 2026 roku. Agencja nadal nie podjęła decyzji, czy kolejny test będzie obejmował transport astronautów. Wiele zależy od wyników trwających testów silników, które mają potrwać przez całe lato.
Dodatkowym wyzwaniem są ograniczenia budżetowe. W projekcie budżetu NASA na rok fiskalny 2026 przewidziano aż 25-procentową redukcję środków na operacje i transport związane z ISS. Może to utrudnić realizację planów utrzymania dwóch niezależnych systemów transportu załogowego, zbudowanych przez SpaceX i Boeinga.
Sam Boeing, który od lat ponosi ogromne straty związane z programem Starliner (szacowane na ponad 2 miliardy dolarów), nie odnosi się publicznie do przyszłości projektu. Przedstawiciele firmy przyznają, że program stanowi poważne obciążenie dla segmentu kosmicznego Boeinga, szczególnie w zestawieniu z rentownymi kontraktami w obszarze bezpieczeństwa narodowego.
Chociaż przez ostatnie pięć lat jedynym operacyjnym środkiem transportu załóg na ISS był Crew Dragon, NASA nadal podkreśla potrzebę utrzymania drugiego, niezależnego systemu. Potencjalne ryzyko związane z uzależnieniem się od jednego dostawcy widzieliśmy ostatnio, gdy wskutek kłótni między Donaldem Trumpem i Elonem Muskiem, ten drugi zagroził wycofaniem z użytku statku Dragon. Trzeba było przypadkowego Twitterowicza z 200 obserwującymi, aby Musk wycofał swoje groźby.
Chociaż NASA potwierdza, że astronauci trenują do przyszłej misji z wykorzystaniem kapsuły Starliner, żadna załoga nie została jeszcze oficjalnie przydzielona do niepewnej wciąż misji Starliner-1. Oznacza to, że agencja zachowuje ostrożność, czekając na wyniki testów i przeglądów technicznych, zanim podejmie dalsze decyzje.